Nerwowe wyczekiwanie
W USA poniedziałek był kolejnym dniem częściowego paraliżu rządu i dysput politycznych zarówno nad budżetem jak i nad podniesieniem limitu zadłużenia Stanów. Nie było publikacji danych makro, więc uwaga skierowana była tylko na polityków. Niewiele się tam wydarzyło. Postępu w rozmowach nie było.
Prezydent Barack Obama, powiedział, że nie zgadza się z Johnem Boehnerem, spikerem Izby Reprezentantów (Republikanin), który podczas weekendu stwierdził, że w Izbie nie zbierze się tyle głosów, żeby móc podnieść limit zadłużenia USA bez ograniczenia wydatków. Prezydent twierdzi, że nie byłoby z tym problemów, a kryzys jest sztucznie wykreowany. Obama powiedział też, że może dyskutować z Republikanami o cięciu wydatków, ale po przyjęciu przez Kongres budżetu i po podniesieniu limitu wydatków.
Niby nic, ale otwiera to furtkę do przyjęcia budżetu i podniesienie limitu, ale do takiego sformułowania legislacji, żeby pieniędzy wystarczyło na przykład na trzy miesiące. Wtedy Obama mógłby zachować twarz i zacząć negocjacje na temat wydatków. Ostrzegam, że to jest wyłącznie moja hipoteza – może się okazać niemożliwa w świetle amerykańskiego prawa.
Rynek akcji rozpoczął dzień od jednoprocentowego spadku, ale bardzo szybko zredukował straty o połowę i rynek wszedł w marazm. Zarówno Europejczycy jak i Amerykanie nie wierzą w to, że politykom amerykańskim nie uda się zawrzeć porozumienia. Gra polega na tym, żeby kupić akcje jak najniżej, ale ponieważ wszyscy chcą tak zrobić to spadki indeksów są niewielkie.
W końcu poniedziałkowej sesji górę wzięły jednak nerwy. Indeksy straciły więcej, niż w piątek zyskały. Pamiętać trzeba jednak o tym, że gdyby inwestorzy nie wierzyli, że w końcu do porozumienia polityków dojdzie to spadki byłyby wielokrotnie większe.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od ponad jednoprocentowego spadku indeksu WIG20. MWIG40 spadał kosmetycznie. Na duże spółki wpływał negatywnie zły klimat inwestycyjny panujący w Europie, która coraz bardziej niepokoiła się problemem limitu amerykańskiego zadłużenia.
Dość szybko spadek został zredukowany do jednego procenta i tam rynek wszedł w marazm. Wydawało się, że po południu, kiedy nastroje w Europie delikatnie się poprawiały, straty będą też redukowane, ale długo nic z tego nie wychodziło. W końcówce byki stały się bardziej odważne, ale nie udało się wyzerować spadku WIG20 – stracił 0,6 proc. MWIG40 i SWIG80 też kosmetycznie straciły. Pojawiły się pierwsze sygnały sprzedaży.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion
Może to Ci się spodoba
Dane z USA nic nie zmieniają
W poniedziałek, wobec braku innych potencjalnych impulsów, inwestorzy wciąż będą analizować piątkowe zaskakujące dane z amerykańskiego rynku pracy, ważąc szanse na kolejne cięcie QE3 na styczniowym posiedzeniu FOMC. Dzisiejsze kalendarium
Dziś spotkanie przedstawicieli banków centralnych w Jackson Hole
Euro (EUR) zyskuje na wartości po trzech spadkowych dniach z rzędu w stosunku do dolara amerykańskiego (USD). Wspólna waluta obecnie wrosła do poziomu 1.3287, po gorszej niż przypuszczano publikacji europejskiego
Nadchodzi dzień zapłaty
• W miarę zbliżania się do 2015 r., rynki ogarnia fałszywe poczucie bezpieczeństwa • Gorsze wyniki Stanów Zjednoczonych i wzrost w Chinach mogą doprowadzić do wielkiego starcia supermocarstw • Przygotujcie
0 Comments
Brak komentarzy!
You can be first to comment this post!